niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 21

No to dla Agnieszki ♥
--------------------
Spotkałyśmy się z Klaudią i trenowałyśmy. Okazało się, że wie już o ciąży Agi.
-A ty jak się z tym czujesz?- zapytała.
-Nie wiem...Wiesz nic mnie z nim już nie łączy, ale...
Nie czułam nic do niego, nie kłamałam, ale nie ukrywam też, że był dla mnie kimś ważnym. Po Karolu myślałam, że już nikomu nie zaufam.A jednak...i tak skończyło się jak ostatnio. Najgorsze jest to, że Jurgen na tym cierpi. Przecież jemu też w końcu skończy się cierpliwość do tych moich ...humorków.
 Po treningu z Klaudią wróciłam do domu. Do domu Kloppo.
-Hej! Już jestem!- powiedziałam w drzwiach.
-Po treningu?
-Skąd wiesz?- byłam zdziwiona , nic mu nie mówiłam
-Ja już Cię znam! - i uśmiechną się szeroko.
Poszłam do łazienki. Czułam się co raz bardziej swobodnie w jego domu. W końcu ktoś zapukał do drzwi łazienki.
-A masz w co się przebrać?
Nie pomyślałam, prawda. Geniusz-Adriana pozdrawia.
-Pomyślałem o tym, tam po prawej stronie leży nowy dres, jeszcze z metką. Pewnie będzie trochę za duży, ale...
-Dziękuję!!!!!!!!
No rzeczywiście był "troszkę " za duży, ale liczą się intencje :D Poszłam na obiad, który znowu SAM ugotował Kloppo.
W końcu ktoś zadzwonił.
-Ada? Jestem już w domu, ja... proszę porozmawiajmy!
Zastanowiłam się przez chwile, czy tego chcę...
-Dobrze, za chwilę przyjadę.
-Aaa...nie ma Cię w domu?
-Nie...daj mi 15 minut.
-Muszę lecieć - powiedziałam do Kloppa.
-Do Agi?
-Ty przypadkiem za dużo nie wiesz?- zaczęłam się śmiać
Spojrzeliśmy sobie w oczy. Staliśmy twarzą w twarz. To pora ? To już? Nie, nie wycofam się drugi raz? Nie zrobię mu tego!Zamknęłam oczy. Miałam stresa, tak jakby był to mój pierwszy pocałunek...Ale było cudownie. Uśmiechnięta już ruszyłam do Agi.
[Klopp]
Udało się! Zaufała mi ! To już jakiś krok! Mam nadzieje, że pogadają sobie z Agą i będzie wszystko ok
[Ada]
jechałam cała w skowronkach, nie ważne , że zaraz miałam rozmawiać o prawdopodobnie przyszłym dziecku Kuby, o którym , swoją drogą nic nie wiedział. Dostałam sms-a, od Agi.
"Będę czekać w naszym parku".
Skręciłam w kolejną uliczkę. Byłam na parkingu, przed parkiem, w którym gadałam z Łukaszem...moim bratem. W ostatnim czasie trochę dużo się podziało.Zaparkowałam i poszłam w tym za dużym dresie przez uliczkę pełną w lato kwiatów. Przede mną szedł mężczyzna w garniturze, obok niego drugi zaraz z trzeciej alejki wyszedł kolejny. Dziwnie to wyglądało. Ale zobaczyłam już siedzącą na ławce Agę i do niej teraz szłam. Jeden z mężczyzn , gdzieś skręcił. Dwóch podeszło do Agi. Znajomi? Nie wyglądało na to. Zaczęli ją szarpać.
-Zostawcie ją!- krzyknęłam i zaczęłam biec w ich kierunku.
-Ada!!!!!!!-krzyczała Agnieszka.
Podbiegłam do nich i zaczęłam się szarpać z jednym z nich. Oczywiście nie miałam szans, wielki wyższy facet był wysportowany i zdecydowanie silniejszy ode mnie i Agi. Dostałam czymś w brzuch, ja i Aga. Ja to tam ja?! Ale Agnieszka! Przecież ona jest w ciąży! Próbowałam wstać. uderzyłam jednego z facetów , który bił Agnieszkę tam gdzie musiał go zaboleć. Facet skrzywił się i zwiną z bólu.
-Aga uciekaj!!!!!!!!- krzyczałam do niej
-Ale...
-Uciekaj....- zdążyłam krzyknąć, gdy znowu zaczęli bić.
Agnieszka była już bezpieczna. Tylko co teraz!?
[Agnieszka]
Biegłam przed siebie, nie wiem co się wydarzyło, co teraz z Adą. Wpadłam na Marco, który wychodził od Zuzi.
-MARCO!!!!
-Nie biegaj w swoim stanie. -spojrzał na mnie , na moja posiniaczoną twarz- Kto Ci to zrobił? Choć jedziemy do lekarza!
-Nie!! Marco!!
-Nie ma gadania..chodź...
-Marco! Wysłuchaj , proszę! Tam w parku, Ada...
-Ada ci to zrobiła?
-Nie! faceci..Ada kazała uciekać, ona tam jest!!!!!
Marco szybko kazał mi iść do Zuzi i pojechać z nią do szpitala.
Zrobiłam tak. Ona oczywiście martwiła się teraz o Marco, Adę o mnie...wszystko na jej głowie...
[Marco]
Nie miałem tak naprawdę pojęcia, gdzie biegnę. Do Parku. Tyle powiedziała mi Aga, nawet nie wiem co się tam wydarzyło, albo nadal dzieje. usłyszałem w końcu głos Ady. Czy w tym parku nie ma ludzi? Ludzie uciekają zamiast pomagać??Jest! Rzuciłem się na jakiegoś faceta. Niby w garniturku, a silny był jak sportowiec. Obok drugi zwijał się z jakiegoś powodu z bólu. W końcu udało mi się powalić faceta. To była jednak tylko chwila, szybko zaczął się podnosić. Nie było na nic czasu. Wziąłem już nieprzytomną Adę na ręce i pobiegłem szybko , żeby wyjść z parku. Nie było na nic czasu. Karetka będzie tu za kilka minut. Nie było na co czekać. Spojrzałem tylko na moje sportowe auto.  Znowu...musiałem jechać spokojnie, no ale nie da się jechać spokojnie! Ona jest nie przytomna!!! Musiałem nie myśleć o tym wypadku , który był kiedyś. A co z Agą? Dojechały już z Zuzką do szpitala? Co się stało dziecku? Kompletny mętlik! Zżyłem się już z dziewczynami, byliśmy paczką przyjaciół od jakiegoś czasu... gdyby tylko Kuba nie wywiną takich rzeczy...nie myślałem , że taki jest...Z resztą ! O czym ja teraz myślę?!
Chwilę później byliśmy pod szpitalem. Zobaczyłem auto mojej narzeczonej, już były w środku.  Zawołałem kogo się dało , gdy wszedłem do szpitala z zakrwawiona Adą na rękach. Otworzyła oczy.
-Marco? - zapytała
-Ciii.. nie mów nic... - próbowałem ją uspokoić.
-Co z Agą?- pytała coraz ciszej, aż trudno było ją usłyszeć.
-Spokojnie, wszystko jest OK.
Znowu zamknęła oczy.
-Ada! patrz na mnie ADA!!! LEKARZ! CZY JEST TU JAKIŚ LEKARZ!
Raz w życiu ta sława mogła by się przydać w życiu prywatnym. Ktoś mnie usłyszał przybiegł szybko z noszami, zabrali gdzieś Adę. Zadzwoniłem do Zuzanny.
-Gdzie jesteście?
-Na SOR-ze.
-Idę do Was.
[Zuzka]
Marco przyszedł do nas.
-Co z Agą?
-Wzięli ja na badania...A ...znalazłeś Adę?? Aga cały czas panikowała , mówiła coś, Ada, park, oni bili...ona uderzyła jednego, kazała jej biec...
-Tak, znalazłem ją. Była nieprzytomna, wzięli ją gdzieś na odział. Przebudziła się na chwilę jak ja tu przywiozłem...pytała się o Agę...
-Musimy zadzwonić do Jurgena...
-I Matsa, Kuby...
-Dobra, ja dzwonię do Kloppo- powiedział Marco.
[Kloppo]
Czekałem, aż Ada przyjedzie, ten pocałunek dał mi nadzieję, że będzie wszystko dobrze. Nagle zadzwonił Marco. O tej porze? w wolne?
-Trenerze? Niech Pan przyjedzie do szpitala...
-Coś Ci się  stało?
-Nie...Agnieszce i ...Adzie.
Gdy usłyszałem imię Adriany szybko się rozłączyłem, nie chciałem nic więcej wiedziec , jechałem tak szybko jak tylko się dało.
[Aga]
Zadzwoniłam do Kuby. Musiał wiedzieć.
-Kuba...przyjedziesz do szpitala?
-Co? Coś Ci sie stało?
-To nie jest rozmowa na telefon...
-------------------------------------------
I jest! Teraz , musi być 5 kom. i kolejny :)










7 komentarzy:

  1. Widzisz jak cię zmotywowałam ? :D Booski <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Agnieszko dziękuje Ci, że tak zmotywowałaś naszą autorkę ^^
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!!!
    DAWAĆ MI JESZCZE TRZY KOMENTARZE!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hohoho dam z anonima świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny rozdział, czeka ma kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. suupeer. czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń