niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 6

Wstałyśmy rano i poszłyśmy na poranny bieg z Anią.
Wykonałyśmy trening, i poszłyśmy do kuchni. Dobrze się bawiłyśmy robiąc owocowe placki , a cała kuchnia była w mące!
Ania pojechała do domu, a ja posprzątam w kuchni i zaczęłam przygotowywać się na dzisiejszy mecz chłopaków
Zwinęłam transparent, który całą noc schną i przygotowałam strój BVB, szalik.
Do meczu było jeszcze dużo czasu. W Dortmundzie zaczęło się chmurzyć. Powoli zaczęło padać... prawdziwa angielska pogoda. Usiadłam na kanapie i pomyślałam , że  jutro gramy mecz! My - dziewczyny! Dziś miał być trening, no ale mecz chłopaków niszczy takie plany ;)
Każdy więc miał trenować we własnym zakresie. JA trening zaliczałam rano!
Miałam taką ochotę wyjść na dwór pograć! Po chorobie tak mi brakowało piłki- no ale deszcze pokrzyżował moje plany.
Porozmawiałam z mamą na skype i zaprosiłam ją do mnie, do Dortmundu. Obiecała , że przyjedzie!
Przygotowałam obiad i dobrą godzinę siedziałam w kuchni. o 18 umówiłyśmy się z dziewczynami , by razem pojechać na SIP. Ubrałam się w strój wzięłam transparent i pojechaliśmy na stadion. Tam cały czas rozmawialiśmy, albo z dziewczynami albo z fanami BVB, Ci  co tworzą ŻÓŁTĄ ŚCIANĘ są niesamowici!
 Czas leciał szybko i wybiła 20:45! Na boisko weszły dwie drużyny, które walczyły o zwycięstwo!
Sędzia zagwizdał i mecz BVB : Arsenal się rozpoczął !
pierwsza połowa raczej be większych emocji. Walka wyrównana tak jak wynik - 0:0
Po przerwie Borussia wyszła na boisko z nowymi siłami! Z nową motywacją , którą  w szatni napawał Jurgen Klopp!
Dortmund walczył, próbował- BYŁ LEPSZY, jednak nie wykorzystane akcję się mszczą. 0:1. Arsenal strzela i wynik już zostaje do końca meczu.
Z odwróconym uśmiechem powoli schodziłyśmy z trybuny. Poszliśmy na dół - do drużyny, której teraz na pewno potrzebne było nasze wsparcie. Ania pobiegła do Lewego, a My poszłyśmy do Jurgena , który właśnie rozmawiał z Kubą.
-Mimo wszystko dobry mecz w szczególności druga połowa.- powiedziałam
-Tyle nie wykorzystanych akcji- ubolewał Kuba.
-Było dobrze, zabrakło tylko zwycięstwa - dopowiedziała Agnieszka
-Czyli tego co najbardziej się liczy - zwiesił głowę Kuba
-Nie ma się co łamać! Za kilka dni Bundesliga! jutro grają dziewczyny! Żyjmy kolejnymi meczami- odpowiedział Klopp, pełen motywacji i z chęcią na zagranie kolejnego meczu - nawet teraz!
-A może... przyjedziecie do mnie, wiem jutro macie mecz, no ale na godzinkę - zwrócił się z propozycją do nas Błaszczykowski
-No to co dziewczyny?- zapytałam patrząc na Klaudię i Zuzię , bo Agnieszki nie trzeba był pytać po raz drugi!
-Jedziemy! - krzyknęła Zuzka!
Wsiadłyśmy do jego ferrari i pojechaliśmy do jego pięknego domu.
-Zapraszam otworzył drzwi. Weszłyśmy, ale zastanawiałam się dlaczego zaprosił Nas , a nie np. Łukasza. No albo kogoś z drużyny. Dlaczego Nas?
Usiadłyśmy na wielkiej swoją drogą bardzo wygodnej kanapie i ściągnęłyśmy kurtki.
Kuba przyniósł butelkę wina. Ja zostałam przy wodzie, bo zastrzyków nie mogłam łączyć z alkoholem.
po godzinie trzeba było się zbierać. Był już dość ciemno.
-Odwiozę Was! - powiedział Jakub
-Kuba piłeś - przypomniałam
-Ale jest ciemno... Ada ty nie piłaś  MASZ - powiedział dając mi do ręki kluczyki
-Człowieku JA W ŻYCIU NIE PROWADZIŁAM FERRARI! -  patrzyłam na niego jak na człowieka , który nie wie co robi.
-Dasz radę, jutro przyjdę po auto , więc nie będziesz musiała odwozić DASZ RADĘ
Wyszliśmy z domu
-Nie pozabijaj nas - patrzyła na mnie ze strachem Klaudia
-Dajesz Ada! - słuchać było Kubę w oknie
Powoli odpaliłam auto, auto to mało powiedziane - maszynę,  która była warta miliony.  Ruszyliśmy. Szybkość. Wiatr we włosach - i ten strach!
Gdy w końcu dotarliśmy pod blok Zuzia krzyknęła
-ŻYJEMY! ♥
-HAHHAH - bardzo śmieszne - odpowiedziałam. Zamknęłam auto i poszliśmy do domu się wyspać jutro MECZ!

2 komentarze:

  1. Hahaha, kocham twoje rozdziały! :D Nareszcie się doczekałyśmy ^^ Czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej~ Dziewczyny żyją!!! Nic im nie jest!! Mogą zagrać spokojnie mecz! Ufff... Już się bałam :)
    Rozdział super! Idę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń